Ogrody pamięci: demencja i projektowanie z misją

Z pracowni do ogrodu
Droga Paula Pritcharda do świata projektowania krajobrazu nie była prosta. Karierę zaczynał jako grafik – pracując w zamkniętych pomieszczeniach, skupiał się przede wszystkim na formie i aspektach wizualnych projektów. Z czasem jednak coraz trudniej było mu ignorować zew natury oraz rodzinne tradycje: zamiłowanie do ogrodnictwa i majsterkowania. „Po prostu nie czułem się dobrze, siedząc cały dzień przy biurku” – stwierdza. „Chciałem być na zewnątrz i tworzyć prawdziwe, namacalne przestrzenie”.
To pragnienie skłoniło go do podjęcia studiów z zakresu ogrodnictwa, a następnie dołączenia do cenionej w Melbourne firmy zajmującej się projektowaniem krajobrazu. Szybko skupił się na stronie wykonawczej biznesu i nauczył się, jak wprowadzać projekty w życie. Ostatecznie założył Paul Pritchard Landscapes – działającą od prawie 30 lat firmę, która specjalizuje się w tworzeniu na zamówienie ogrodów o wyjątkowej estetyce.

Projektowanie z misją
Na Międzynarodową Wystawę Kwiatów i Ogrodów w Melbourne w 2025 roku Pritchard nie chciał przygotować czegoś jedynie „na pokaz”. Jego koncepcja zrodziła się z osobistych doświadczeń: zarówno ojciec, jak i teść projektanta zmagali się z chorobą Alzheimera. Ogród miał być hołdem dla nich oraz formą wsparcia dla organizacji Dementia Australia, która niosła pomoc jego rodzinie w trudnych chwilach.
„Ogrody to potężne nośniki pamięci” – wyjaśnia. „Potrafią przywoływać uczucia, zapachy i historie, o których ludzie nie myśleli od lat”. I właśnie to miał na celu jego projekt.
Nostalgiczny powrót do przydomowego ogródka
Zamiast podążać za trendami, Paul zainspirował się połową XX wieku – australijskimi przedmieściami lat 60. i 70., gdy rodziny z dumą i zaradnością tworzyły własne ogrody. Jak wspomina, był to czas ceglanych grillów, rustykalnych rabatek i weekendowego majsterkowania. „Chciałem uchwycić ducha »zrób to sam«” – opowiada. „Ideę, że ogrody powstawały dzięki pracy własnych rąk, a nie na zlecenie”.
Dobór roślin odzwierciedlał tę estetykę, ale z nowoczesnym akcentem. Paul wybrał jaskrawe byliny o przyjemnych w dotyku fakturach – pelargonie, szałwie, kłosowce i penstemony. Był to nostalgiczny ukłon w stronę popularnych roślin z tamtych lat, zaprezentowanych jednak w ulepszonych odmianach i szerszej gamie kolorystycznej. Projektant celowo zrezygnował z rodzimych australijskich gatunków. „Nie chodziło o ich odrzucenie” – wyjaśnia – „tylko o przefiltrowanie ogrodów z tamtych czasów przez współczesną perspektywę”.

Projektowanie ogrodu pokazowego wiąże się z wieloma wyzwaniami. Ponieważ teren w Carlton Gardens jest wpisany na listę dziedzictwa, nie było możliwości prowadzenia wykopów. Wszystkie elementy – rośliny, ścieżki czy konstrukcje – musiały być umieszczone na powierzchni ziemi. Pritchard wykorzystał rośliny doniczkowe i tymczasowe ramy do symulacji stałego krajobrazu, a dzięki zastosowaniu iluzji i sprytnych sztuczek konstrukcyjnych udało mu się ożywić całą przestrzeń.
Była to praca zrodzona z pasji, która pochłonęła ogromną ilość czasu. Paul szacuje, że w ciągu 11 miesięcy dzielących stworzenie koncepcji od jej realizacji spędził nad projektem około 300 godzin. Prawdziwą nagrodą była jednak reakcja odwiedzających.

„Ludzie zatrzymywali się i… milkli” – mówi. „Widać było, jak wracają do nich wspomnienia. Mówili: »Moja mama miała takie kwiaty« albo »To przypomina mi ogród z dzieciństwa«. Niektórzy nawet dzielili się własnymi doświadczeniami z demencją. Wtedy już wiedziałem, że ogród spełnił swoją rolę”.
Odzew publiczności był niezwykle pozytywny. Projekt nie tylko zdobył nagrody, ale także wywołał dyskusje. A to od początku było jego celem.

Technologia jako pomost między wizją a realizacją
Proces twórczy Pritcharda opiera się na projektowaniu cyfrowym. Od 2010 roku projektant stawia na Vectorworks Landmark – platformę do projektowania i modelowania BIM, która pozwala mu z niezwykłą precyzją przekuwać artystyczne wizje w konkretne plany. Oprogramowanie dostarcza mu narzędzi do modelowania rzeźby terenu i układów nasadzeń, służąc jako pomost pomiędzy jego kreatywnością a doświadczeniem wykonawczym.

„Jestem wzrokowcem” – stwierdza Pritchard. „Możliwość zobaczenia, jak dana przestrzeń będzie funkcjonować w 3D, jest kluczowa. Vectorworks pomaga mi podejmować szybkie i trafne decyzje”. Choć, aby przyspieszyć pracę, Paul zleca na zewnątrz tworzenie bardziej zaawansowanych renderingów i fotorealistycznych wizualizacji 3D, planuje rozwijać swoje kompetencje w tym zakresie. „Chciałbym bardziej zgłębić BIM i zaawansowane modelowanie” – dodaje. „To przyszłość naszej branży”.

Co dalej?
Po tak wymagającym i budzącym emocje projekcie Pritchardowi nie spieszy się do następnego konkursu. Deklaruje, że weźmie udział w kolejnym wydarzeniu, o ile będzie ono niosło ze sobą ważne przesłanie. „Nie zrobiłbym tego tylko dla rozgłosu. To musi być coś znaczącego”.
To podejście odzwierciedla jego filozofię projektowania ogrodów. „Dobry design opowiada historię. Łączy ludzi. Do tego właśnie dążę, niezależnie od tego, czy projektuję czyjś prywatny ogród, czy przestrzeń konkursową”.
„Nie zrobiłem tego zresztą sam” – podkreśla. „I właśnie to jest ważne. Z takimi wyzwaniami jak demencja też nie zmagamy się sami. Chodzi o wspólnotę, o wsparcie. To było prawdziwe przesłanie tego ogrodu”.
W świecie, w którym projektowanie krajobrazu często jest wypadkową trendów, ograniczeń budżetowych i inspiracji z Pinteresta, podejście Paula Pritcharda jest wyjątkowe. Jego ogród pokazowy nie był tylko ćwiczeniem z projektowania – był aktem pamięci. Darem dla rodzin takich jak jego własna. Cichą przestrzenią, która zdawała się mówić: nie jesteś sam.

W ten sposób przypomniał nam, czemu tak naprawdę służą ogrody.